Zauroczenia

Diabeł i baba

Opowiedziała ś.p. Anna Semrau (ur. Plewka) ze wski Skurpie pod Działdowem.
Jedny kobziecie zabrakło psienędzy. Tak jakoś się stało, że znikąd jych dostać nie było mozna, ani pozycyć. Baba martwi się trochę, ale za siła sie nie glowuje. Głowe niała wysoko na szyji. Przybucuł sie ji on diabu, o chtórym tyle sie nasłuchała.
- Toć jek on taki bogaty, to trzeba zajrzyć do niego, moze sie tez da uprosić - tak mózi do siebzie. No i rychtyk. Posła ze ej! Ba ... ale tez to i była kobzieta nie ladajaka. Miała tęgo głowe i kałdun.
Przysła do onego carta. Nie bojała sie go oni krusyne. Toć on nie taki carny, jak go wej gdzieś malujo.
Zaceła gadać a przekładać, rozpojedywać a płakać. Djabu zabraniał. Bul juz tak głupsi, esce lepsym sie stał.
Jak eno jo zobacuł, ciesuł sie nieboracek, ze jedno tez dusycke zdobeńdzie dla piekelnych cieluści. Tyle w swoim łebzie rachował a rachował. A tu mas - pleniec. - Babsko chce eno troske psiejendzy. Ki carty. Toć to nie zaden bank. Ani rus nie chciał ji dać. Bo za co? moze za darmo, co? Oh...tego to w psoekle nima.
A baba od nowa mu wykłada, a gada jak pytel. Zniarkował (w sam raz) ze jek ji nie da to dostanie po kłembzie, ze ani jeden kudeł nie zostanie na jego ryju. A tego sie bziedak najbardzi bojał, bodajze ziency od przezegnania krzyzem szwentem. Rad nie rad zgodziuł sie, bo natrentne było kobziecisko. Baba tak mu mózi:
- Ty djable: das mi cubato macke złotech talarów. Słuchaj: - Ta niara musi być cubata, bo jek nie to zies. ja ci oddam pełno. Rozumniejeś! Równo z brzegiem.
Tak go zagadała, bo uwazał ze esce cóś zarobzi na tem. Pomyliło mu sie w głozie. Myślał tak: dam ji równo z brzegiem a dostane cubato. Przeciez to zawdy jest jakić zarobek. A może nie odda - to dusycka jego.
- Zgoda! - mózi diabeł i zaprowadza babe do śklepu z workami złota. Baba wyjmuje z pod fartucha macke i śtrychołek. Zacierzpneła pełnymi garzciami dobrze z cubem. Zesztrychowała cub sztrychołkiem do fartucha (ziencyć nie brukowała(, nó i psięknie go pozegnała. Tak jek by nigdy nic. Z wesołościo posla do chałupy, zostaziajónc zgłupsiałego carta z kudłatem łbem.




rychtyk - dokładnie, rzeczywiście, doprawdy
kałdun - wielki brzuch, brzuszysko
pleniec - plecak
pytel - pytla, w młynie: sito z gazy metalowej lub jedwabnej, przez które ptzresiewa się mąkę
macka - drewniane naczynie, skopek, miska
sklep - piwnica
śtrychołek, strychołek - strychulec, specjalne narzędzie, osełka do ostrzenia kosy

Komentarz Hieronima Skurpskiego

- Bajkę tę zapisałem w 1938 r. Opowiadał mi ją moja babcia ze strony matki. Babcia była niebywale inteligentna. Potrafiła obrazowo przedstawiać i relacjonować. Moja babcia sięgała pamięcią początków XIX wieku, czyli wtedy, gdy tradycja mazurska była w rozkwicie. Po 1870 r. na skutek trendów cywilizacyjnych tradycja ta zaczęła się cofać. Tekst przedstawia więc dość dokładny obraz pewnych tradycyjnych wartości, które właściwie już zanikały. Bajka ukazała się w "Kalendarzu dla Mazurów" drukowana gotycką czcionką. Charakteryzuje dość dobrze gwarę mazurską używaną przed 1939 r. w powiecie działdowskim.
Powiat działdowski był jedynym powiatem mazurskim, który znalazł się w granicach II Rzeczypospolitej. Stąd Emilia Sukertowa-Biedrawina i podległe jej Muzeum Mazurskie w Działdowie, a także Józef Biedrawa - dyrektor seminarium nauczycielskiego w tym mieście wraz ze swoimi uczniami mogli skorzystać z okazji badania tradycji ludowej. Dzięki tej swobodzie, jaka istniała w powiecie działdowskim, i dzięki temu, że należał on do Polski, te treści mazurskie nie zostały zgermanizowane ani przeniesione na język niemiecki poprzez streszczenie czy tłumaczenie.
Żyjąc w atmosferze wprost wyjętej z kart powieści "Dzieci Jerominów" Ernesta Wiecherta byłem zauroczony tradycją ludową i bogactwem ludowej wyobraźni. Byłem jednym z wielu, którzy tym się zajmowali. Zjeździłem przed wojną rowerem cały ówczesny powiat działdowski. Każdą wieś znałem, każdy strych, gdzie znajdowały się jeszcze stare skrzynie, krosna.
Motyw diabelski występujący w bajce "Diabeł i baba" jest dosyć charakterystyczny dla wyobraźni ludowej Mazur, gdzie żyło się swoją przeszłością na uboczu cywilizacji miejskiej.